sty 09 2004

It's my life...


Komentarze: 0

Witam...

Dzisiejszy dzien przyniosl mi nowe rozmyslania, nowe problemy, nowe radosci, nowe cierpienie... Nieustajacy bol narasta. Z kazda minuta w szkole, z ludzmi z tej szkoy, z jakimi kolwiek ludzmi jest dla mnie czyms... Czyms w rodzaju Smierci. Z kazda minuta umiera cos we mnie. Umiera resztka nadzieji, umiera radosc. Lecz radosci tej przybywa. Przybywa, poniewaz w końcu wydostaje się z tego tlumu, powracam do domu, w ktorym jeszcze nikogo nie ma. Odpoczywam. Wykorzystuje czas samotnosci do nabrania sil, przed kolejnym spotkaniem... Nie rozumiem ludzi, a oni nie rozumieją mnie. Rownowaga zostaje zachowana... Chcialabym zrozumiec. Probuję. Niektorzy to dostrzegaja, inni nie. A moze oni też chcą mnie zrozumiec, tylko ze ja nie dopuszczam tej mysli do siebie? Mozliwe. Ale jak na razie, przestalam się nimi interesowac. Ich opiniami o mnie i co o mnie mysla. Jestem taka, jak jestem, a inna nie bede. Nie bede sie dla nich zmieniac. Slusznie? Wiedzialam, ze tak :) Od początku powinnam tak uwazac... Kazdy popelnia bledy.... Nie ma ludzi doskonalych. To moze i dobrze...

lovedeath : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz